poniedziałek, 20 marca 2017

Blask ciemności 11

Witam, Witam.
Przed nami kolejny rozdział BC. Mam nadzieję, że będzie się wam podobał.
Muszę przyznać, że wyszłam z obiegu... No, ale mam nadzieję, że niedługo znów wpadnę w ciąg pisarski. Idzie mi chyba coraz lepiej. ;D Przynajmniej tak się będę oszukiwać xD

Z góry przepraszam za wszelkie błędy.
Miłego czytania ;**



Theodor pociągnął mnie do siebie i usadowił na swoich kolanach, dzięki czemu znajdowaliśmy się jeszcze bliżej siebie. Objąłem go mocno za szyję z przyjemnością wpuszczając jego język do swoich ust. Wampir tak wspaniale smakował, że przez chwilę do mojej głowy wdarła się bardzo niebezpieczna myśl o dużo bliższym kontakcie, a moje ciało rozpaliło się jeszcze bardziej. Z ogromną przyjemnością oddawałem pieszczotę splatając nasze języki razem. Wbijałem przy tym paznokcie w szyję Theo, mając nadzieję, że to sprawi iż przywrzemy do swoich ciał jeszcze bardziej.
Niestety nasze pieszczoty przerwał huk, który rozległ się po całym ogrodzie, a ja jak poparzony odskoczyłem od wampira rozglądając się na boki.
- Spokojnie. To tylko wiatr strącił donicę. - powiedział nie kryjąc rozbawienia.
No pięknie.. i znowu wyszedłem na tchórzliwą księżniczkę.
-Skąd ty możesz wiedzieć takie rzeczy ? - prychnąłem oburzony - i nie patrz tak na mnie. - dodałem widząc wzrok wampira.
Ten nie skomentował moich słów, a jedynie poprawił się na swoim miejscu i sięgnął po winogrona znajdujące się w koszyku.
-Zjedz coś. - powiedział przyjmując swój obojętny ton. - Wątpię byś rano dostał coś do jedzenia.
Patrzyłem nabormuszony jak przystawia mi jednego winogrona do ust po czym uchyliłem je lekko, by owoc mógł dostać się do ich wnętrza. Nie byłem jeszcze głodny ale wizja braku pożywienia z rana zrobiła swoje. Pozwoliłem się więc karmić Theo, przy okazji słuchając jego wypowiedzi. Szybko zapomniałem o złości, a podczas rozmowy całkowicie straciłem wyczucie czasu.
-Wracamy ? - powiedziałem w pewnym momencie czując, że moje oczy zaczynają same się zamykać.
- Oczywiście, śpiąca królewno.- powiedział cicho uśmiechając się przy tym delikatnie, aczkolwiek nie złośliwie, jak to miał w zwyczaju, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, w którym ulokował mnie na puchowej pościeli.
-O jak mi dobrze - mruknąłem przytulając się do chłodnej poduszki.
-Słodkich snów mały. - powiedział cicho.

~Theodor~

Patrzyłem na spokojną twarz Michaela. Zdarzało mi się już oglądać ludzi we śnie, jednak ten widok napajał mnie dziwną radością. Słyszałem, jak myśli chłopaka powoli cichnął, a oddech zaczyna wpadać w spokojny, równy rytm. Gdy byłem już pewny, że blondyn śpi przesunąłem chłodną dłonią po jego policzku. 
-Śpij człowieczku. - powiedziałem cicho, by go nie obudzić. - Jutro czeka nas dużo pracy. 
Po tych słowach podniosłem się z łóżka i wyszedłem z pokoju. Czas zapolować.

***
~Michael~
Obudziłem się z samego rana po czym ziewnąłem przeciągle. Podniosłem się leniwie do pozycji siedzącej przecierając zaspane jeszcze oczy i rozejrzałem się po pokoju. Dopiero wtedy uderzyły mnie wspomnienie z wczorajszego wieczora.  
Rozglądnąłem się po pomieszczeniu z lekkim przestrachem poszukując wzrokiem wampira. 
- Nie ma go. - powiedziałem do siebie pod nosem.
Odetchnąłem z ulgą. Lepiej, żeby Theo nie zaglądał teraz do jego głowy. 
- Ale bajzel. - mruknąłem cicho pocierając czoło. 
Jak mogłem to zrobić? Jak mogłem pocałować faceta?! Ta... żeby tylko faceta. Wampira!!
Poczułem, że robi mi się odrobinę słabo, przez co opadłem z powrotem na łóżko rękami zasłaniając twarz.
No Mike, na pewno można to jakoś sensownie wyjaśnić. To jego sztuczki.. Tak. To dobre wyjaśnienie. Potrafi czytać w myślach, to nie potrafi zmusić do pocałunku? Na pewno potrafi. 
Toczyłem tak wielką wojnę z samym sobą do momentu, aż usłyszałem otwieranie się drzwi. 
Wystarczy Mike. Weź się w garść! 
Wziąłem głęboki oddech, wstając z łóżka. 
- Stało się coś?- Zapytał mnie Theodor, który powolnym krokiem wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Jak zwykle jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, co dzięki zaistniałej wczoraj sytuacji odrobinę mnie podirytowało, mimo to starałem się zachowywać w pełni normalnie. 
- Nie. Dopiero się obudziłem. - wymamrotałem drapiąc się z tyłu głowy. 
- Rozumiem. - powiedział z kpiącym uśmiechem na twarzy, przez co ja popatrzyłem na niego podejrzliwie. 
- Nie robisz tego prawda? - zapytałem wręcz błagalnym tonem.
- Ależ czego Michaelu ? - powiedział swym pogardliwym tonem opierając się bokiem o framugę drzwi.
- A więc robisz ! - fuknąłem na niego - Ile razy Ci mówiłem żebyś nie grzebał mi w głowie?! Moje myśli ! MOJE!!  - zaakcentowałem ostatnie słowo odwracając się do niego plecami i krzyżują ręce na wysokości piersi.
- Twoje - przyznał mi rację - Ja tylko podsłuchuje - skwitował krótko.
- To nie podsłuchuj ! To prywatna rzecz ! - popatrzyłam na niego kątem oka nie kryjąc swojej złości.
Wampira to chyba nigdy nie  nauczy..
- Gdybym nie zaglądał do twoich "prywatnych rzeczy" - przerwał na chwilę patrząc mi prosto w oczy - to nie wiedziałbym że mi nie ufasz i bezczelnie oskarżasz o przymuszanie cię do czegokolwiek.  - jego twarz zmieniła wyraz na znacznie groźniejszy niż zwykle, a oczy przez sekundę zabłysły krwistą czerwienią.
Zupełnie się tym nie przyjąłem, jakby zapominając, że stoi przede mną kilku wieczny wampir, który  zapewne pstryknięciem w czoło mógłby mnie zabić.
- No pewnie!  Teraz to moja wina!?  - odwróciłem się przodem do niego i zacisnąłem pięści.  
Twarz Theodora znowu przyjęła swój codzienny obojętny wyraz, a on sam zaczął iść powolnym krokiem w moją stronę. Dopiero teraz zrozumiałem z kim się kłócę i zrobiłem krok w tył.
- Tyle?  - zapytał z pogardą - Nie masz nagle odwagi powiedzieć nic więcej?  - uśmiechnął się wrednie.
Patrzyłem na niego przez chwilę, a strach narastał we mnie z każdym jego krokiem. Znów zacząłem się cofać do momentu, aż moje plecy oparły się o ścianę.
No dobra.. Nakrzyczałem na niego, ale przecież nie zrobi mi krzywdy..  Prawda?
Theo.. Słyszysz mnie przecież. Musisz słyszeć,  zawsze siedzisz mi w głowie.  Nie skrzywdzisz mnie, prawda?  Theo !?
Na dosłownie ułamek sekundy wampir zniknął mi z oczu,  a kolejny ułamek później stał tuż przede mną i złapał mnie za nadgarstki.
- No człowieczku - przybliżył do mnie twarz - nie chcesz nic dodać?  - jego oczy ponownie zabłysły czerwienią.
Patrzyłem na niego przez chwilę przestraszony,  po czym zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech, by się uspokoić.
Spokojnie.  Przecież to Theo.  Nic mi nie zrobi.
Rozchyliłem powieki i popatrzyłem na niego pewnie.
- Przestań się zgrywać - spróbowałem wyrwać swoje ręce z jego uścisku,  ale nie udało mi się - przecież obaj wiemy, że mnie nie skrzywdzisz.
- No proszę - wysyczał mi przy uchu, przez co przez moje plecy przeszedł nieprzyjemny dreszcz, mimo to nadal byłem spokojny - jak na kogoś,  kto mi nie ufa jesteś bardzo pewny swego.
Zagryzłem dolną wargę i westchnąłem.
- Niech będzie.  - wydukałem cicho spuszczając głowę - Przepraszam.  Nie powinienem tak...  Myśleć.
No pięknie... Zdarzało ki się w życiu przepraszać za wiele rzeczy,  ale jeszcze nigdy,  przenigdy nie przepraszałem za to, co myślę.  Co się porobiło z tyn światem...
Theodor zwolnił uścisk na moich nadgarstkach, a jego oczy zmieniły kolor na niebieski.
- Nie wybaczam.  - skwitował łapiąc w dłoń mija brodę - Dlaczego tak pomyślałeś?
Popatrzyłam na niego dziwnie i wzruszyłem lekko ramionami.  Skąd mam wiedzieć dlaczego myślę w ten, a nie inny sposób.  Tak zwyczajnie jest i kropka.  Jak mam to wytłumaczyć.
Widząc wyczekujący wzrok bruneta westchnąłem ciężko.  Stanowczo za często mi się to zdarza..
- Nie wiem - powiedziałem w końcu patrząc w jakiś punkt na jego torsie - może nie dowierzam że takie coś mogło wyjść ode mnie, a może chce się jakoś wytłumaczyć przed samym sobą, a może po prostu mimowolnie tak pomyślałem bez żadnego powodu.  - spojrzałem mu w oczy - w każdym razie to nie ma nic wspólnego z moim zaufaniem do ciebie.
Wampir patrzył mi w oczy w milczeniu , a po chwili pogładził opuszkami palców mój policzek.
- Wybaczam.  - uśmiechnął się lekko i odsunął się o krok.  - przepraszam, że cię wystraszyłem - skłonił się przede mną, a zaraz potem przytulił mnie mocno - i dziękuję, że mi zaufałeś mimo tak niesprzyjających warunków.
- He?  - zadałem niezwykle inteligentne pytanie nie mając najmniejszego pojęcia, czego dotyczyła ostatnia część wypowiedzi wampira.
- Zaufałeś, że cię nie skrzywdzę.  - wytłumaczył spokojnie masując moje plecy - Wierzyłeś we mnie do końca - wplótł palce w moje włosy odsuwając mi twarz od jego torsu. - dziękuję.  - powtórzył uśmiechając się piękni i pocałował mnie w czoło.
- Wredny wampir.  - wymamrotałem pod nosem
Jak mam się na niego złościć po takim wyznaniu?
Theodor patrzył na mnie przez chwilę lekko zdziwiony, a później pokręcił głową znowu się uśmiechając.
- Znowu to robisz..  - popatrzyłem na niego spod łba.
- Owszem. - powiedział jakby nigdy nic.  - Coś nie tak?  - uniósł do góry jedną brew
Westchnąłem. ZNÓW.
- Po takim podziękowaniu nie mogę się na ciebie złościć. - spuściłem głowę i uśmiechnąłem się lekko - Co nie zmienia faktu, że nie ładnie zaglądać do czyiś prywatnych rzeczy.
- Zależy - skwitował, a jego wzrok wskazywał na to, że nie ma najmniejszego zamiaru mi tego wytłumaczyć.  - Chce żebyś coś dla mnie zrobił.
Popatrzyłam na niego zdziwiony.  Theo nigdy nie miał do mnie żadnych próśb.
- Pocałuj mnie - dodał szeptem obejmując mnie w pasie.  - Nie zmuszam. Nie wymagam. - dodał z głupim uśmiechem na co prychnąłem.
Mój wzrok z prędkością światła powędrował w dół i skupił się na podłodze.
Cholerny wampir.  Musi mnie tak zawstydzić?
- Muszę - dodał z cwaniackim uśmieszkiem.  Popatrzyłem na niego z niezadowoleniem, jednak szybko zaśmiałam się i pokręciłam głową.  Objąłem go mocno za szyję.
- Jesteś okropny - mruknąłem przyciągając jego twarz do swojej i złożyłem na jego ustach najczulszy z możliwych pocałunków. - zadowolony ? - odsunąłem się od niego na bezpieczną odległość, o ile taka w ogóle istnieje zważywszy na jego nadczłowieczeństwo i popatrzyłem w bok lekko skrępowany.
- Nie. - podszedł do drzwi, otworzył je i spojrzał na mnie kątem oka. - Ale na razie będzie musiało wystarczyć. Idź się myć. Mamy dzisiaj dużo pracy. - uśmiechnął się i zniknął.
Zgadniecie co ja zrobiłem?
Tak, tak.. westchnąłem... znów.
Spojrzałem jeszcze przelotnie na drzwi i poszedłem grzecznie do łazienki, by wykonać polecenie bruneta.
Jak tak dalej pójdzie to wykituje.