piątek, 16 listopada 2012

the GazettE 07


- Ja chcę… 
Nastała idealna cisza. Miyavi patrząc się uparcie w niebo zastanawiał się dokładnie nad wszystkimi plusami i minusami powrotu. W pewnym momencie popatrzył na Rukiego i uśmiechając się szeroko krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił:
- Do domu . !
Chłopaki tylko uśmiechnęli się mało inteligentnie i kiwnęli głową na znak że ostatecznie nie mają nic przeciwko. Takanori widząc tą reakcję powolnym krokiem skierował się w  stronę hotelu, a za nim poszła reszta. 

~Następnego dnia rano .

-Wszyscy spakowani ? – zapytał cicho Reita zakładając na ramię swoją torbę.  - Mamy szczęście.. lot mamy za pół godziny. Ruchy. – mówiąc to wyszedł z pokoju i skierował się w stronę recepcji.
Chłopaki ostatni raz sprawdzili czy aby na pewno nic nie zostało i poszli na blondynem. Na dole wszyscy poszli już na zewnątrz, tylko Ruki gadał z recepcjonistką próbując jej wytłumaczyć dlaczego tak nagle postanowili skrócić swój pobyt we Francji. Gdy w końcu kobieta kiwnęła głową na zna, że rozumie, co według blondyna zrobiła tylko po to, by dać jej święty spokój, Ruki z delikatnym uśmiechem wyszedł z hotelu. 
- Dobra moje skarbeńki.. następnym razem ktoś inny załatwia formalności. – mruknął pod nosem, mimo to wszyscy zdołali go usłyszeć, a na jego słowa parsknęli głośnym śmiechem.       Trzeba było przyznać Ruki jest… wyjątkowym stworzeniem. Ma ogromną cierpliwość.. dorównuje nią prawie Reicie, którego swoją drogą chyba jeszcze nigdy nie udało się wytrącić z równowagi. Takanori ma jednak jeszcze masę dodatkowych cech, które czynią z niego tak niezwykłą, a zarazem genialną istotę. Otóż ma on również ogromne zdolności przywódcze, no bo nad Miyavim i Kaim naprawdę trudno zapanować i czasami wydaje się że nawet Sam Wielki Bóg miałby z tym problem, a tu wchodzi taki dryblas, mruknie jedno słowo i nagle..cisza. Taka ogromna, głucha cisza. Nienormalne prawda?  Dodatkowo matka natura obdarzyła go takim ‘dziwnym czymś’, a to ‘coś’ przyciąga do niego wszystkich naokoło. Powiedzmy sobie szczerze, chyba nikt na świecie, kto zamienił z Rukim choć jedno słowo, nie powiedział na niego niczego złego. A dlaczego ? Bo się po prostu nie da. On ma w sobie coś co wręcz nakazuje  go słuchać, patrzeć mu prosto w oczy, potakiwać. Dodatkowo miał dar, dzięki któremu wszystko, dosłownie wszystko za co się wziął mu wychodziło. Nieważne jakie to by było zadanie, jak bardzo skomplikowane.. On zawsze zrobił to dobrze. Pewnie dlatego to on zawsze rozmawiał z różnymi osobistościami. 
      Chłopaki weszli do taksówek, które zawiozły ich pod samo lotnisko. Z szerokimi uśmiechami na twarzy załatwili wszystko, co zwykle się robi na lotniskach po czym z zadowoleniem wleźli do samolotu.
- Do domku.. – szepnął Yutaka patrząc w okno.
- Kai..? – przysiadł się do niego Reita – powiesz mi dlaczego tak bardzo chciałeś wrócić ?
Teraz wszyscy chłopaki popatrzyli na bruneta. Sami byli ciekawi co tak nagle go ugryzło, zwłaszcza że w normalnych warunkach Tanabe zawsze robił wszystko by jak najbardziej wydłużyć taki pobyt, nie ważne w jakie miejsce była wycieczka. 
- No bo… No bo ja chcę do studia.. żeby było tak jak wcześniej ?
Wszyscy przekręcili lekko głowę w prawo co musiało komicznie wyglądać, gdyż zrobili to w dokładnie tej samej chwili. 
- A co było wcześniej ?? – domagał się lepszego wyjaśnienia blondyn.   
- Było… No.. – zawahał się na chwilę. Sam dokładnie nie wiedział 
- A ja wiem ! – krzyknął zadowolony z siebie Miv, a wszystkie oczy skierowane były teraz w jego stronę.  - Siedzieliśmy nad piosenkami i nawzajem sobie pomagaliśmy ! Jeździliśmy razem na koncerty i zawsze razem kombinowaliśmy jak to się z czegoś wykaraskać. Graliśmy i śpiewaliśmy jakieś bezsensowne utwory! Piliśmy i tańczyliśmy! Było tak beztrosko.! – kontynuował. 
Nastała po raz któryś już dzisiaj idealna cisza. Reita westchnął ciężko i podrapał się po głowie.
- To za dużo jak na mój umysł.. nic nie rozumiem. – spojrzał z lekkim wyrzutem na Miyaviego – przecież tu też byliście wolni.
- Nieprawda! – krzyknęli obaj na cały głos, przez co wszyscy pasażerowie na niech dziwnie popatrzyli.
- Spokojnie.. – mrukną cicho Ruki krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Sam nie wiele rozumiał z tej paplaniny. Jednak nie był w ty nic dziwnego, skoro rozmówcami byli Kai i Miv. 
- Chodzi o to że tu było wszystko zaplanowane… – zaczął Tanabe.
- Właśnie.. i takie sztywne… – kontynuował za przyjaciela Takamasa. 
- I pilnowaliście nas przez cały czas….
- I niewolno nam było robić tego co chcemy…
- I ciągle byliśmy razem.. wszyscy…
- Nie żebyśmy coś do was mieli…
- Ale my tez potrzebujemy trochę..
- Prywatności ?
- Nie nie.. to coś innego.. ale blisko. 
- Czasu dla siebie .! 
- Tak tak, o to mi chodziło .
Tak ciągle mówili na zmianę, na wzajem się uzupełniając. Głowy pozostałej czwórki latały na boki to na jednego, to na drugiego, a pasażerowie patrzyli na nich dosłownie jak na chorych psychicznie. Dzieci pokazywały ich palcem i śmiały się na głos, natomiast ich rodzice grozili im palcem tłumacząc że nie ładnie tak pokazywać na innych.
- Może zmienimy temat ? – wtrącił w końcu Urucha z mało inteligentną miną. 
W tedy wszyscy kiwnęli głową i zaczęła się rozmowa o… niczym. 

~Lotnisko w Tokyo.

Chłopaki wysiedli żwawo z samolotu i od razu skierowali się ku wyjściu z lotniska. Gdy stanęli już poza ogrodzeniem popatrzyli po swoich twarzach z niewyraźnymi minami .
- To co.. czas sie pożegnać no nie ? – Zauważył Aoi.
- Ta.. no to Pa. – machnął jedynie Uruha i skierował się w stronę jakiejś taksówki. 
- Tak.. to ja też już lecę. – powiedział Yuu i pobiegł za przyjacielem.
Reita też za nimi poszedł. Cóż mieszkali na prawdę bardzo blisko siebie, więc nie było większego sensu płacić za kilka taksówek, skoro mogli spokojnie pojechać jedną.
- No to chodźmy. – mruknął Ruki kierując się w stronę drugiej taksówki. Kai i Miyawi grzecznie za nim poszli.  Pierwszy wysiadł Tanabe, później Takanori kazał kierowcy jechać w kolejne miejsce. 
- A ty Miyavi.. wracasz do niej ?
-Nie.. przenocuje w hotelu . – odpowiedział pospiesznie brunet.
- Chyba zgłupiałeś.. przenocujesz u mnie. – powiedział tonem który wręcz zabraniał jakichkolwiek sprzeciwów.
Takamasa popatrzył zdumiony na przyjaciela. Chwilkę później jednak uśmiechnął sie szeroko i mocno do niego przytulił. 
- Dziękuję Ruki..
Blondyn odsunął się od niego delikatnie i uśmiechnął.
- Już już.. tylko mi się tu nie rozpłacz.. nie pozwoliłem ci u siebie mieszkać tylko przenocować.. Pamiętaj. Tylko przenocować.

.C.D.N.

1 komentarz:

  1. Witam,
    uroczo i cudownie, tak już wrócili do domu słodko, że Ruki pozwolił mu pomieszkać u siebie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń