sobota, 26 stycznia 2013

Blask Ciemności 02

Witam po dość długiej przerwie. Bardzo przepraszam ale ostatnio miałam.. małe problemy ze zdrowiem ;) Już wszystko jest w porządku, lekcje jakoś udało mi się nadrobić i myślę, że teraz już w miarę regularnie będę dodawać nowe notki  ;)
Zapraszam wszystkich do czytania <3
Betowane przez A... Dziękuję ;**

Dedykacja dla Marcela. ! <3     

Minął już ponad tydzień, odkąd go pierwszy raz zobaczyłem i coraz częściej martwię się, że więcej nie będę miał takiej okazji. Niby mu podziękowałem, ale ciągle mam wrażenie, że zrobiłem to jakoś.. źle.
Theodor.
Za każdym razem kiedy słyszę to imię, właśnie On staje mi przed oczami.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o długich czarnych jak mahoń włosach.
Piękny.
Coraz częściej to słowo przebiega przez moje myśli.
           Dziwne.
Widziałem tyle dziewczyn, o naprawdę wspaniałej urodzie, ale nigdy nie nazwałem żadnej piękną. Zawsze im czegoś brakowało, zawsze miały jakąś wadę. Przecież mówi się, że nikt nie jest idealny. To dlaczego on jest!?
Wypuściłem ze świstem powietrze.
Jak dalej tak pójdzie, to trafię do psychiatryka. Na miłość Boską, jak to będzie wyglądało, że matka leczy własnego syna.. syna psychola.
Pokręciłem energicznie głową, by odrzucić od siebie wszelkie niewłaściwe myśli.
Cóż.. pewnie jakby to podziałało, to niewiele by w niej teraz zostało.
Wszedłem powoli do jednego z budynków, mojej jakże ogromnej uczelni. Podobało mi się tu. Zawsze, jak ktoś mi mówił: „Nie ważne co, ale studiuj, po to, żeby się dobrze bawić” myślałem sobie, co zabawnego jest w nauce ? Dopiero teraz rozumiem te słowa. Nikt tu nie mówił o wkuwaniu do późnych godzin w nocy, a o wszystkim co się dzieje w akademiku, na imprezach, albo po wykładach na piwie z kumplami.
- Cześć ! – usłyszałem za plecami.
Odwróciłem się szybko a na moje usta wstąpił lekko uśmiech.
- Alice – powiedziałem cofając się o krok, by zaraz przytulić ją do siebie mocno.
To była jedyna dziewczyna tutaj, z którą mogłem porozmawiać naprawdę o wszystkim. Bez wyjątku. Zawsze mnie wysłuchała, a co najważniejsze, zawsze wiedziała co odpowiedzieć. Bez niej wszystko byłoby znacznie trudniejsze.
- Dalej myślisz o naszym tajemniczym przyjacielu ? – zapytała unosząc do góry jedną brew, a jednocześnie uśmiechnęła się szeroko o przezabawnie wyglądało.
- Jakim naszym? Nawet go nie widziałaś. Przyjacielem, też bym go nie nazwał.  – powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
Alice była przykładem takiej stu procentowej optymistki. Zawsze znalazła wyjście nawet z najbardziej lepkiego bagna.
- Oj tam, oj tam.. to tylko kwestia czasu.  – odsunęła się odrobinę i złapała mnie za rękę. – Zobaczysz. – powiedziała jeszcze, po czym pociągnęła mnie  w stronę sali, gdzie mieliśmy mieć pierwsze wykłady.
Cały dzień na uczelni minął mi bardzo szybko. Alice ciągle mówiła, o „naszym tajemniczym przyjacielu” , a ja jedynie słuchałem i podśmiechiwałem się co chwilę. Energia, jaką w sobie miała była wręcz niezwykła, a jeszcze lepsze było to, że jako jedna z niewielu osób które znam, Alice umiała przesłać ją do osoby trzeciej.  Autentycznie.  No i chyba warto wspomnieć, że zazwyczaj wlewała ją we mnie, zwłaszcza ostatnio.
- No to do zobaczenia jutro! – wykrzyczała machając do mnie, a po chwili zniknęła za progiem drzwi. Odkąd znalazła sobie chłopaka, widujemy się tylko na uczelni, mimo to nasza przyjaźń, jest równie silna jak wcześniej.
Uśmiechnąłem się lekko.
Trzeba będzie wracać do domu.
Zabrałem z szatni kurtkę i powędrowałem do wyjścia. Jak zwykle skierowałem się w stronę parku. Wiem, że to niebezpieczna okolica, ale tak jest po prostu szybciej. Poza tym zawsze mam nadzieję, że może spotkam Theodora.
Niestety tym razem też się zawiodłem. Nie było go.. znów.
Tak bardzo chciałem go zobaczyć. Chciałem mu szczerze podziękować, porozmawiać z nim. Sam nie wiem skąd u mnie takie coś, ale po prostu tak jest.
Westchnąłem wchodząc do domu.
- Wróciłem ! – krzyknąłem przekraczając próg.
Ściągnąłem buty i kurtkę po czym wszedłem do kuchni, gdzie mój ojciec jak zwykle o tej porze siedział przy stole i rozwiązywał krzyżówki, a mama zmywała naczynia, co jakiś czas podpowiadając swojemu mężowi. Trzeba jej to przyznać, wiedze ma ogromną, ale z drugiej strony jako lekarz psychiatra chyba musi.
- Głodny ? – zapytała nawet na mnie nie spoglądając.
-  Sam sobie coś wezmę. – powiedziałem uśmiechając się lekko.
Otworzyłem lodówkę, z której wziąłem jakiś jogurt , po czym pobiegłem po schodach na górę wprost do mojego pokoju. Tam rzuciłem plecak gdzieś w kąt i położyłam się na łóżku, ze słuchawkami w uszach, puszczając swoją ulubioną piosenkę.
O taak..a  teraz zrobimy dokładnie tak samo, jak Puchatek w tych durnych bajeczkach.
Myśl, myśl, myśl..
Uśmiechnąłem się głupio.
Co ja najlepszego wyprawiam ?
Podniosłem się do siadu i popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze, które znajdowało się na dużej szafie.
- Theodor. – powiedziałem na głos.  – Co mam zrobić, żeby Cię znów zobaczyć ? – zadałem pytanie, na które oczywiście nikt nie mógł mi odpowiedzieć.
Westchnąłem ciężko.
Wyciągnąłem słuchawki z uszu, po czym odłożyłem odtwarzacz na półkę. Nie miałem pojęcia, jakim cudem mogłem się z nim zobaczyć. Nie wiedziałem o nim nic, poza tym jak ma na imię, no i że mi pomógł.
Genialne.. genialne. Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem !?
Zerwałem się z łóżka i uśmiechnąłem się szeroko.
Skoro raz mi pomogłeś, a zjawiłeś się z nikąd, to zrobisz to samo następnym razem.. prawda ?
Uśmiechnąłem się możliwe jeszcze szerzej.
- Niedługo się zobaczymy Theodor.. – powiedziałem na głos patrząc przez okno w jakiś punkt na niebie.
Naprawdę miałem ogromną nadzieję, że tym razem też się zjawi, by mi pomóc.
                Następnego dnia wstałem nadzwyczajnie wcześnie. Szybko przygotowałem się do wyjścia , po czym poszedłem na uczelnię.  Wszystkie zajęcia minęły w rekordowym tempie, ale to pewnie dlatego, że nie brałem w nich udziału, a raczej dopracowywałem swój wspaniały plan. Od czasu, do czasu Alice mówiła coś w stylu: „Co miłość robi z człowiekiem”, na co ja jedynie patrzyłem na nią z politowaniem. Gdy już wszystkie zajęcia się skończyły, a na dworze zaczynało się ściemniać, wyszedłem zadowolony z uczelni i skierowałem się w stronę parku z nadzieją, że spotkam tam jakiś chuliganów…
Tak, tak wiem.. dziwny jestem.
Niestety, zawiodłem się, gdyż nikogo tam nie było. Park był idealnie pusty, jak jeszcze chyba nigdy.
Westchnąłem ciężko.
No nic, nie udało się  raz, próbujemy dalej.
Skierowałem się w stronę centrum miasta, gdzie zawsze o tej porze przejście przez ulicę graniczyło z cudem. Gdy tylko dotarłem na miejsce, od razu ruszyłem na jedną z najbardziej ruchliwych dróg, ale nic się nie stało. Każde auto po kolei zatrzymywało się przede mną, a kierowcy krzyczeli tylko coś w stylu „Jak chcesz popełnić samobójstwo, to wybierz sobie innego debila, żeby Cie przejechał”.
I wtedy mnie natchnęło..
Samobójstwo !
Dobra, dobra.. to już lekka przesada, wiem.
Tylko że.. ja naprawdę chcę go zobaczyć.
Niestety. Nic nie skutkowało.
Mijały kolejne dni, a ja nie mogłem go zobaczyć. Robiłem naprawdę głupie rzeczy i nie raz niewiele brakowało, bym rzeczywiście wylądował w drugim świecie. On jednak, ciągle się nie zjawiał. Przestałem chodzić na uczelnię, odizolowałem się od Alice. Ciągle siedziałem w pokoju nie mogąc się na niczym skupić, niczym poza nim.
Theodor…
- Ja chcę Cie tylko zobaczyć, czy to aż tak wiele !? – wrzasnąłem, już kompletnie nie wiedząc co mam robić.
Mijały kolejne dni, a ja ciągle go nie widziałem.
Co więcej, pewnego dnia znów zacząłem myśleć o próbach samobójczych, ale tym razem takich… skutecznych.
I znów minęło kilka dni…
I znów go nie widziałem…
I znów w mojej głowie błądziły dziwne myśli…
W końcu stwierdziłem, że nie ma sensu tak żyć… ciągle myśląc o facecie, o którym nic się nie wiem, a że nie mogłem o nim zapomnieć, zostało jedno wyjście. 
Stałem nad urwiskiem. Kiedy byłem mały przychodziłem tu z matką.. lubiła odgłos fal bijących o ścianę klifu.
To śmieszne, że skończę w jej ulubionym miejscu.
No cóż…
Uśmiechnąłem się lekko.
W mojej głowie panował dziwny spokój. Uznałem to za dobry znak.
- Żegnaj Theo. – szepnąłem pod nosem po czym nachyliłem się nad przepaścią i zrobiłem krok w przód zamykając oczy.
Jednak zamiast lodowatej wody otaczającej moje ciało, jedyne co poczułem to czyjaś chłodna dłoń łapiąca mnie boleśnie za ramie.
- Co ty wyprawiasz dzieciaku ? – usłyszałem znajomy, niski głos.

24 komentarze:

  1. Ja chyba pójdę śladami Michaela i będę próbowała popełnić samobójstwo -.- Usunęło mi treść komentarza i muszę pisać jeszcze raz T.T
    Zacznę od: Awww.
    Kocham to. Zdesperowany Michael był świetny, Alice jest fajną przyjaciółką. Chłopaka od razu przyciągnęło do Theodora. To jest takie słoooodkie. Kocham ten rozdział <3 Cały czas miałam uśmiech na twarzy. Wiedziałam, iż Theo nie pozwoli nic sobie zrobić ukochanemu.
    Ja już chcę następny rozdzialik. Jak mogłaś w takim momencie zakończyć? No jak? Tak szybko się czytało, o wiele za szybko. Ja już chcę ciąg dalszy!!
    Eh.. To w takim razie pozostaje mi życzyć Ci dużo weny no i czasu na pisanie ^^

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/2013/03/nominacja-do-versatile-blogger.html

      Usuń
  2. Kya (*^*)/
    Od samego początku spodobał mi się twój styl pisania, a ta historia to po prostu cudo. *q*
    Chociaż szczerze załamałam się, że przerwałaś w takim momencie. No nic, najwyżej muszę wytrzymać do następnego rozdzialiku i życzę dużo energii i weny do pisania ^,^

    OdpowiedzUsuń
  3. NO siema :D Świetnie Ci to wyszło ;) Ale TY wiesz:D A ja i tak Cię będę męczyć wiesz o co :D Wybacz .
    Czekam na nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, to jest świetne. Powinien Teodor przetrzepać mu tyłek, pewnie on pilnował, żeby nie doszło do żadnego wypadku. Ciekawe, czy w sposób logiczny Teo będzie mógł wyjaśnić, czemu Michael aż chce popełnić samobójstwo, żeby tylko go ujrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto mieć przy sobie taką osobę jak Alice. Wulkan pozytywnej energii.
    Jakoś nigdy nie potrafiłem zrozumieć samobójców. Bardzo dobrze, że Theodor powstrzymał go przed zrobieniem takiego głupstwa i w zupełności zgadzam się z przedmówczynią. Powinien Michaela przewiesić przez kolano i przetrzepać mu zadek :D. Czekam na rozwój akcji.

    PS. U mnie nowy rozdział. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Yeeee! Kurcze, stracha człowiekowi napędziłaś! Dwie opcje - albo chłopak nie znajdzie Theo, albo w ostateczności zginie lub będzie w bardzo, bardzo złym stanie... I to się nazywa fałszywa alternatywa, bo było jeszcze pojawienie się Theo ;3 I to mi się podoba!

    Haha, ostatnia akcja wywołała burzę. xD Ale wszystko się wyjaśni. ;) Już praktycznie mam to napisane (aż boję się zajrzeć, co ja wypociłam w niedzielę z gorączką... xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam... xD Opis od wejścia do domu (czyli fragment z krzyżówkami) do wbiegnięcia do pokoju to jak wyjęty fragment z mojego powrotu z uczelni. xD Identycznie. xD

      Usuń
  7. Witaj,
    och jak się bardzo cieszę, że pojawił się rozdział akurat w tym opowiadania (no cóż lubię opowiadania o wampirach;]), rozdział jest genialny, wyszedł Tobie fantastycznie. Michael za wszelką cene pragnie ponownie spotkać Theodora, przez to nawet targa się na swoje życie.. Ciekawi mnie czy Theodor bywał przy nim przez te dni, ale się nie pojawiał... Ta scena o Puchatku, momentalnie mi stanął obraz Kubusia z tym takim zamyśleniem i „myśl, myśl..” Ta ostatnia scena, fantastyczna, gdy próbuje zrobić ostatni krok, ten się pojawia obok z tekstem: „Co ty wyprawiasz dzieciaku?” Och teraz to ja spać nie będę mogła, co dalej się tutaj będzie działo, Theo nawrzeszczy na niego za głupotę?
    Weny, mnóstwa weny Tobie życzę..
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiadamiam o 34 rozdziale ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahah, jak na złość - kiedy ludzie mają czas, ja czasami go nie mam, więc nie dodaję rozdziału, a gdy inni są zabiegani, ja jak natchniona regularnie dodaję rozdziały. xDDD Ale jestem dumna, że tyle razy pod rząd mi się udało, nie mając zapasu xD
    Będę cierpliwie czekać, aż nadrobisz ;3
    Cieszę się, że dałaś znać, bo martwiłam się, że coś jest nie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejoo ;3 U mnie nowa notka ;3 Zapraszam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Od stycznia nie dajesz znaku życia.. Eh, mam nadzieję, że na Wielkanoc coś się pojawi ^^
    Nominuję Cię do Libster Blog Award http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/2013/03/kolejny-post-i-niestety-znowu-nie.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha xD Nie masz za co. Grunt, że dajesz znać, że wszystko w porządku ;3
    Ooo, znam to. Tydzień chorowania, a ja nie wiem, w co ręce włożyć, żeby nadrobić opowiadania i komentarze. xD
    ;3 Daleko mi do ideału, a tym bardziej opowiadaniu. Jest to historia o mieście, w którym studiuję, więc opisy otoczenia były nieco łatwiejsze do opisania. Ale miałam taką dziwną zależność, że jak coś opisałam, to w jakimś stopniu urzeczywistniało się to.. xD
    Hmm, czy Aleks będzie szczęśliwy? Chyba tak. Nie opisałam go tragicznie. xD Zresztą, sama zobacz, bo napisałam i wczoraj dodałam ostatni rozdział.
    Dziękuję za życzenia. Kaszel jeszcze trochę mnie męczy, ale tak poza tym nie jest źle. xD
    Wesołych Świąt ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na nową notkę. xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    wspaniały rozdział, ale wzięło Michaela, ciekawe czy Theo obserwował cały czas czy go na przykład nie było go w mieście i nic nie wiedział, ale końcówka... tak, tak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej,
    wspaniały rozdział, ciekawe czy Theo obserwował cały czas Michaela czy nie było go w mieście i nic nie wiedział na ten temat...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  19. Hejka,
    wspaniale, zastanawiam się czy Theo obserwował cały czas Michaela z ukrycia czy jednak nie było go w mieście... i nic nie wiedział na ten temat...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń