środa, 26 grudnia 2012

Świąteczny czas.

Witam .! Wiem, że powinnam napisać wcześniej, ale uwierzcie mi, że nie byłam wstanie. Te święta z pełną świadomością mogę nazwać najgorszymi, jakie miałam w życiu. Dość, że cała moja rodzinka kilka dni przed wigilią zdecydowała się nagle pokłócić, i tak naprawdę do ostatniego dnia nie wiadomo było, czy wigilia w ogóle się odbędzie. To jeszcze kilka dni przed tym ważnym dniem, znalazłam na ulicy czarnego kotka, którego potrącił samochód. Kotek chcąc uciec przed następnym próbował wyczołgać się z drogi, co wyglądało strasznie  bo nie ruszał tylnymi łapkami. Wzięłam go do weterynarza, a później do domu, gdzie walczyłam o niego przez 3 dni. Nie spałam przez wszystkie nocy, by się nim zając, bo wymagał on naprawdę dużo uwagi, tak jak niemowlak. Niestety wczoraj wieczorem kotek zdechł, co bardzo mną wstrząsnęło, bo nawet dziś rano płakała.;( Najgorsze jest to, że zdechł on dokładnie 20 min przed przyjazdem weterynarza, u mnie na kolanach i chyba do końca życia nie zapomnę jak wtedy strasznie miałczał.;(
No ale wracając do opowiadania.. niestety nie mam dla was kolejnych rozdziałów i nie jestem wstanie powiedzieć, kiedy się jakiś pojawi bo naprawdę nie mam głowy do pisania. Wstawiam za to one-shota, którego napisałam wcześniej, jeśli są jakieś błędy to bardzo przeprasza, obiecuję je poprawić, jak tylko będę wstanie to zrobić.
Chciałam jeszcze serdecznie powitać nową czytelniczkę, Basię, mam nadzieję, że blog dalej będzie Ci się podobał.
Mam nadzieję, że u Was te Święta należą raczej do tych udanych. ;)
Zapraszam do czytania i baaardzo dziękuję za wszystkie komentarze. <3 


Dedykacja dla Ayumi. <3   


Święta.
Czas, kiedy wszyscy ludzie, a przynajmniej ich znaczna większość ma na twarzach te głupie uśmieszki.
Czas, kiedy nie wiedzieć czemu wszyscy nagle zaczynają sobie pomagać i współczuć.
Czas, kiedy po sklepach włóczą się tłumy depczących sobie wzajemnie po piętach ludzi, w poszukiwaniu coraz to lepszych promocji.
Czas, kiedy ukochana rodzinka z niewiadomych powodów nagle doznaje olśnienia i przypomina sobie o twoim olśnieniu.
Czas… którego nienawidzę.
Dlaczego ?
Z dwóch powodów. Nie lubię tłumów, musze mieć przestrzeń wokół siebie i nienawidzę fałszywych ludzi, szkoda tylko, że głównie takich mam w swojej rodzince, ale po kolei.
Jestem Max i mam 20 lat. Mieszkam w małym, aczkolwiek przytulnym domku na obrzeżach miasta, wraz ze swoim młodszym o 4 lata bratem. Nasi rodzice nie żyją od 3 lat. Zapewne zastanawiacie się, jakim cudem nie trafiliśmy do domu dziecka. Otóż moja chrzestna „wzięła nas pod opiekę”, a wyglądało to tak, że ona mieszkała w wielkiej willi oddalonej od nas o jakieś 300 km, a ja i mój brat żyliśmy sobie tak jak dziś.
Mimo tak bogatej opiekunki codziennie brakowało nam pieniędzy. To co nam wysyłała, starczało ledwie na rachunki. Na szczęście mieliśmy jeszcze trochę oszczędności z mojego stypendium i dodatkowo poszedłem do pracy, więc jakoś udało się nam przetrwać.
Jedyną osobą z całej naszej rodziny, która zawsze była chętna nam pomóc, była Felicja, siostra naszej mamy. Jednak, jako że była ona samotną matką z trójką dzieci, staraliśmy się możliwie jak najrzadziej korzystać z je pomocy. Miała wystarczająco dużo własnych problemów, więc nie chcieliśmy jej dokładać jeszcze naszych.
- Braciszku, zobacz! – krzyknął Kei patrząc przez sklepową szybkę na wielkiego, białego misia. – Chcę takiego na gwiazdkę. – uśmiechnął się szeroko.
Miał już szesnaście lat, ale ciągle zachowywał się jak małe dziecko.
No tak. Opowiedziałem już całą historię naszej rodziny, a zapomniałem o najważniejszym człowieku w moim życiu.
Ponoć od tyłu, nie sposób nas rozróżnić. Mamy podobne sylwetki, kasztanowe włosy praktycznie tej samej długości i ten sam styl ubierania się. Jedyną widoczną różnica jest fakt, że Kei jest ode mnie niższy o jakieś 10 cm, no i jeszcze mamy inne oczy. Moje są jasnozielone, a jego piwne, prawie złote. Poza tym jesteśmy nie do rozróżnienia. Przynajmniej wizualnie, bo charaktery mamy zupełnie inne.
Bardzo kocham Keia, z czego nie powinienem być dumny.
Dlaczego?
Ponieważ kocham go w sposób, w jaki brat, brata nigdy kochać nie powinien.
- Kupisz mi braciszku ? – zapytał patrząc na mnie z uśmiechem.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie możemy sobie pozwolić na bezsensowne wydatki, ale chyba tym sposobem próbował upodobnić nas do innych, normalnych rodzin.   
- Oczywiście Kei – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy, mierzwiąc mu przy tym włosy. Trochę śmieszyło mnie jego zachowanie. Co roku znajdywał jakieś coś i później prosił mnie o to. Oczywiście nigdy tego nie dostał, bo po prostu nie mogliśmy sobie pozwolić na takie rzeczy. Zawsze kiedy mówił mi, co chce obaj się śmialiśmy, ale kiedy przychodził czas na dawanie prezentów zawsze miałem wyrzuty sumienia, że nie byłem w stanie kupić mu tego, o co prosił.
-Wracajmy już. – powiedział w pewnym momencie uśmiechając się słodko w moją stronę.
Naprawdę go kochałem. Kochałem tą jego niewinność, beztroskość i uśmiech, który prawie nigdy nie schodził mu z twarzy, nawet gdy było już naprawdę bardzo źle. On zawsze był optymistą.
- W końcu. – odetchnąłem z ulgą, na co ten zaśmiał się pod nosem. Doskonalę zdawał sobie sprawę z faktu, że ja naprawdę nienawidzę zakupów.
Ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę domu. Jak zwykle nie odzywałem się zbyt wiele, a jedynie słuchałem opowieści brata, o tym jak bardzo lubi śnieg, którego ciągle brakowało na ulicach.
Tak.. On był dokładnym przeciwieństwem mnie. Wszystko co on lubił, ja wręcz nienawidziłem i odwrotnie. Chociaż nie.. Chyba nie istnieje rzecz, której Kei by naprawdę nie lubił.
Chwilę później nareszcie dotarliśmy do domu.
- No to ja zrobię kolację. – uśmiechnął się szeroko w moją stronę i zaraz po tym zniknął za drzwiami kuchni.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Jego przyszła żona będzie miała w domu największy skarb świata.
Westchnąłem lekko.
Zawsze jak myślałem o przyszłości Keia, w której nie ma miejsca dla mnie czułem taki dziwny ucisk w sercu. Nie wyobrażałem sobie życia, bez ukochanego brata obok.
Poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic, po czym powędrowałem do kuchni, by zobaczyć jak idą przygotowania do kolacji.  Trafiłem idealnie, bo gdy przyszedłem wszystko leżało już gotowe na stole.
- Smacznego braciszku. – uśmiechnął się do mnie siadając na swoim stałym miejscu, by następnie wziąć do ręki jedną z przygotowanych przez siebie kanapek.
- Smacznego – odpowiedziałem i również sięgnąłem po jedną.
Obaj jedliśmy w idealnej ciszy, co mnie trochę zaniepokoiło. Rzadko, a właściwie prawie nigdy nie było tek, żeby Kei nie odezwał się ani razu podczas całego posiłki. Gdy talerz był już całkowicie pusty, obaj wzięliśmy się za porządki, a wyglądało to tak, że on umył naczynia, natomiast ja je wytarłem i pochowałem do szafek. Niestety nawet wtedy się nie odezwał. Oparłem się więc o blat, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i patrzyłem na niego podejrzliwie, jak wycierał stół.
- Co jest ? – zapytałem w chwili, gdy odłożył szmatkę do kranu.
-Nic. Czemu pytasz ? – udał, że nie wie o co mi chodzi.
Na miłość boską, jesteśmy braćmi, znamy się od zawsze. Czy on naprawdę myśli, że zdoła coś przede mną ukryć ?
- No mów. – ponagliłem go.
- No bo… tak sobie myślałem… - zaczął bardzo powoli patrząc w podłogę tak uporczywie, jakby co najmniej zobaczył tam jakieś malowane wrota, albo jeszcze coś innego. – Może byśmy nigdzie nie jechali.. w tym roku.
- Co masz na myśli ?
- No… no święta. Zróbmy sobie taką małą, skromną wigilię. Tylko we dwóch. No wiesz…
- Nie rozumiem. Przecież ty kochasz wyjazdy do rodziny. – popatrzyłem na niego niepewnie.
- Co ? – zapytał niezrozumiale, tym razem patrząc mi w oczy.
- No przecież to ty co roku chciałeś odwiedzać ciotkę.- wytłumaczyłem pospiesznie.
- Wcale nie. To ty uważasz, że tak wypada, więc jadę.
- No bo wypada, ale to nie znaczy to samo co trzeba.
- Czekaj, czekaj… czyli to znaczy, że się zgadzasz ? – zapytał uśmiechając się szeroko.
- No.. no tak. – odpowiedziałem ciągle niepewny.
To była dziwna sytuacja. Mógłbym przysiąc, że Kei uwielbia odwiedzać rodzinę, a tu proszę.
- Super ! – chłopak rzucił mi się na szyję i dobrze, że opierałem się o blat, bo najprawdopodobniej obaj wylądowalibyśmy na ziemi. – Dziękuję. – dodał jeszcze wzmacniając uścisk.
- No przecież nie ma za co. – uśmiechnąłem się lekko obejmując go w pasie, by przypadkiem za szybko nie chciał się odsuwać.
Tak bardzo potrzebowałem jego dotyku.
Wyobrażacie sobie, jak to jest żyć przez tyle lat, dzień w dzień powstrzymując się przed zgwałceniem własnego brata ?!
No chyba nie.. ale możecie uwierzyć mi na słowo. Okropne uczucie.
W każdym razie. Kei podobał mi się odkąd.. właściwie to nie wiem dokładnie od kiedy, ale mniej więcej od śmierci naszych rodziców. Czasami wydawało mi się, że on też patrzy na mnie w ten sposób, że też czuje to co ja, ale zawsze tłumaczyłem to sobie w ten sposób, że po prostu widzę to, co tak usilnie chce zobaczyć.
- Oglądniemy coś .? – zapytał w pewnym momencie odsuwając się ode mnie, co nie bardzo mi się spodobało.
- No jasne. – odpowiedziałem.
Od razu skierowałem się do sypialni, by wynaleźć jakiś film na Internecie, a mój brat zajął się przygotowaniem jakiś przekąsek typu popcorn czy chipsy.  Już po chwili obaj siedzieliśmy na łóżku oglądając film.
Znaczy się.. Kto oglądał, ten oglądał.
Ja znalazłem sobie znacznie lepsze zajęcie, jakim było obserwowanie twarzy mojego brata. Wyglądał wtedy tak uroczo. Za każdym razem kiedy wkładał do ust popcorn, miałem ochotę go pocałować. Nie wiem skąd takie coś.. ale po prostu tak było.
- Genialny prawda ? – zapytał w pewnym momencie gwałtownie ściągając mnie na ziemię.
Popatrzyłem na ekran telewizora i dopiero teraz zorientowałem się, że  film się już skończył.
- Emm.. tak. – uśmiechnąłem się lekko.
- A ta główna bohaterka, Sara, fajna no nie ? – patrzył na mnie uśmiechając się w jakiś taki.. dziwny sposób.
- No.. była całkiem, całkiem. – poprawiłem nerwowo pozycję.
Przecież nie miałem bladego pojęcia o czym był ten film.
Kei popatrzył na mnie jakby z politowaniem i pokręcił lekko głową.
- Na co tak patrzyłeś, co ? – zapytał przysuwając się do mnie odrobinę.
- Jak to na co?
- No bo nie oglądałeś przecież filmu.
- Oglądałem. – odpowiedziałem szybko.. za szybko.
- Ach tak? W takim razie powinieneś wiedzieć, że główna aktorka była płci męskiej, i nie nazywała się Sara, tylko Mark.
Cholera. Ładnie zawaliłem.
No i co ja mam mu teraz powiedzieć ?
- Więc, na co tak zawzięcie patrzyłeś ? – kontynuował Kei.
Na miłość boską, no przecież nie powiem mu, że na niego!
- Na nic.. ja.. po prostu źle się czuję. – wiem, wiem.. marny ze mnie kłamca.
- Hmm.. – mruknął przysuwając się do mnie jeszcze bliżej, po czym położył dłoń na moim czole. – Nie masz gorączki braciszku, chociaż z drugiej strony.. rumienisz się.
Słysząc ostatnie słowa spuściłem nieco wzrok, by grzywka zasłoniła mi możliwie jak najbardziej twarz, co było okropnym posunięciem.
Dlaczego?
Bo zawsze tak robię, gdy się denerwuję. Co dało mojemu bratu sygnał, że kłamię.
- Kochasz mnie ? – zapytał nagle.
Popatrzyłem na niego dziwnie. No takiego pytania się nie spodziewałem.
- Jesteśmy braćmi. Oczywiście, że tak. – odpowiedziałem odrobinę się uspokajając.
- Nie braciszku.. nie takie kochasz. – przysunął się do mnie znów, ale tym razem stanowczo za blisko.
Oparł obie dłonie na moich ramionach, siadając tuż przede mną, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, przez co doskonale czułem ciepło jego oddechu na swojej szyi.
- Zawsze na mnie patrzysz, zawsze gdy robię coś prowokującego oblizujesz wargi, zawsze obejmujesz mnie stosunkowo nisko. Nie zauważyłeś ? – uśmiechnął się do mnie figlarnie. – pociągam Cię ?
Na Boga jedynego gdzieś tam wysoko w chmurkach.. czy to jest mój brat? Mój kochany, niewinny, nieśmiały, roześmiany, mały braciszek ?
- Jaa… - zabrakło mi słów.
- Ok braciszku. Nie musisz mi mówić. – uśmiechnął się do mnie już normalnie, w  ten swój niewinny i delikatny sposób, po czym wstał z łóżka.
Dopiero wtedy zrozumiałem, że to moja szansa. Może jedyna w całym moim życiu. Złapałem go za rękę, przez co ten popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem.
Teraz, albo nigdy.
- Kocham Cię Kei. – wyszeptałem cicho patrząc mu w oczy.
I wierzcie mi lub nie, ale te kilka sekund oczekiwania na jego reakcję były najgorszymi w moim życiu.  
- Wiem, wiem.. przecież jesteśmy braćmi. – uśmiechnął się do mnie.
On doskonale wiedział, o co mi chodzi.
Skąd to wiem?
Widziałem po jego oczach.
Widziałem, jak patrzył.
To wyczekiwanie z jego strony.
Chciał bym to powiedział..
A co to znaczy ?
- Kocham Cię Kei, nie jak brata. – podniosłem się z łóżka – kocham Cię inaczej. – powiedziałem powoli patrząc mu głęboko w oczy.
Uśmiechnął się.
Tak pięknie, jak jeszcze nigdy.
- Też Cię kocham Max. – szepnął ze łzami w oczach, ale to były chyba te dobre łzy. Łzy szczęścia.
No i wtedy się to stało.
Kei podniósł się lekko na palcach przysuwając się do moich ust, ale nie… Wcale mnie nie pocałował. Czekał, aż ja to zrobię.
Wycwanił się chłopak.. no ale cóż.
Pogładziłem delikatnie opuszkami palców skórę na jego policzku po czum niepewnie pocałowałem go w usta. Chociaż to było bardziej muśnięcie, bo ledwo dotknąłem jego warg, ale na szczęście Kei dał mi wyraźnie do zrozumienia, że chcę więcej, gdyż popchnął mnie na łóżko i usiadł okrakiem na moich biodrach.
No i właściwie .. tyle mi wystarczyło, by obudzić we mnie to pożądanie, które tłumiłem w sobie przez tyle lat.
Objąłem go szybko za szyję, by przyciągnąć do siebie jego twarz i zatopiłem się w jego ustach. Tym razem zrobiłem to jednak znacznie pewniej, niż poprzednio. Kei rozchylił swoje wargi, no a ja nie mogłem przecież nie skorzystać z takiej okazji, więc zwinnie wsunąłem mu język do ust. Musiało mu się to podobać, bo zaraz mruknął cicho ocierając się lekko o moje biodra.  Od razu poczułem, jak mój członek twardnieje. Ten chłopak działał na mnie jak nikt inny na świecie. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, aż do czasu, gdy z moich ust wydobył się cichy jęk, spowodowany jego ocieraniem się. Odsunąłem go wtedy od swoich ust i zmieniłem pozycję. Teraz to ja siedziałem na jego udach. Pociągnąłem go do siadu, by ściągnąć mu koszulkę, która skutecznie uniemożliwiałaby mi dostąp do jego wyrzeźbionego torsu. Pchnąłem go lekko, przez co był zmuszony ponownie się położyć, a zaraz po tym zacząłem całować go po szyi, schodząc w kierunku ramienia, aż na tors, a później brzuch. Czułem pod sobą, jak jego klatka coraz gwałtowniej się unosi, a następnie opada.
Nie powiem, bo sprawiło mi to nie lada przyjemność. Do tego wszystkiego dochodziła świadomość, że Kei jest mój, mój i tylko mój… przynajmniej w tej chwili.
Zszedłem z pocałunkami na jego podbrzusze, powoli rozpinając mu spodnie, by zaraz pozbyć się ich z ciała mojego ukochanego. Rzuciłem je gdzieś w kąt, by nie zagracały łóżka, a zaraz po tym dokładnie ten sam los spotkał bokserki mojego brata. Dłonią przesunąłem powoli po całej długości jego członka, który był dość sporych rozmiarów.  Od razu widać, że jesteśmy rodziną. Zsunąłem się z pocałunkami jeszcze niżej, aż w końcu dotarłem no tego upragnionego miejsca. Koniuszkiem języka polizałem czubek jego męskości, na co ten wygiął się w ostry łuk, a z jego ust wydobył się głośny, aczkolwiek krótki jęk. Zaraz przejechałem językiem po całej długości penisa, powtarzając kilka razy tę czynność, a następnie wziąłem go całego w usta. Dłońmi objąłem jego uda, rozszerzając je odrobinę, by zapewnić sobie odrobinę więcej miejsca, po czym zacząłem rytmicznie poruszać głową w górę i dół.
Gdybym chciał opisać to, co działo się wtedy w moim umyśle zabrakło by i słów, bo niestety człowiek, nie wynalazł takich, które choć w najmniejszej mierze mogłyby wyrazić to, co przeżywałem. Za każdym razem, gdy słyszałem te cudowne jęki, które wyrywały się z ust Keia całe moje ciało ogarniały dreszcze.
Po chwili przyśpieszyłem znacznie swoje ruchy, co chyba spodobało się mojemu bratu, bo jego jęki stały się głośniejsze. Niedługo po tym doszedł w moje usta. Połknąłem wszystko, po czym odsunąłem się powoli i popatrzyłem mu w oczka oblizując się.
Spoglądał na mnie zamglonym wzrokiem spod tych ślicznych długich rzęs. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i już chciałem nachylić się nad jego twarzą, by znów go pocałować, gdy on podniósł się do siadu i sam wpił się łapczywie w moje wargi. Pocałunek przerwał tylko na kilka sekund, by ściągnąć ze mnie koszulkę, a później znów nastąpiła zmiana stron. Szybko zsunął się niżej, ściągnął ze mnie spodnie wraz z bokserkami, a następnie usiadł mu na biodrach. Całowaliśmy się namiętnie, a on ocierał się swoim członkiem o mojego, dlatego co chwilę któremuś z nas wydobywał się z ust cuchy jęk.
W pewnym momencie doszło do mnie, że już dłużej nie wytrzymam. Kolejny już raz tego wieczoru pozycja została zmieniona, a chwilkę po tym wszedłem w niego powoli, na co ten wygiął się mocno i jęknął przeciągle obejmując mnie za szyję. Pocałowałem go lekko w usta, a on poruszył niecierpliwie biodrami, co dało mi znak,  że mamy iśc dalej. Poruszałem biodrami rytmicznie i powoli, stopniowo przyśpieszając. Nie wiem ile to trwało, ale to były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Obaj doszliśmy w tym samym momencie jęcząc gardłowo. Opadłem na jego ciało oddychając ciężko. Żadne z nas się nie odezwało, póki nasze oddechy się nie unormowały. Wyciągnąłem z niego swojego członka i położyłem się obok brata okrywając nas szczelnie kołdrą. Ten wtulił się w mój tors przymykając oczy.
- Kocham Cię. – szepnął cicho. Miał zachrypnięty głos.
- Wiem.. Ja ciebie też Kei. – odpowiedziałem przyciskając go do siebie nieco mocniej.
Chwile później obaj zasnęliśmy, wtuleni w siebie.
Święta.
Czas... którego nienawidziłem…
aż to tego dnia.

11 komentarzy:

  1. oh, piękny one-shot! Cudowny! Bardzo mi się podobał!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za dedykację i komentarze na moim blogu. ;D
    Naprawdę, wyjątkowy ten one-shot. Takie nietypowe połączenie świąt i yaoi. Ale bardzo trafne połączenie, oryginalne, lekko się czyta. Opowiadanie słodkie, z dobrym zakończeniem. Ale w sumie tego ostatnio, brakowało na wielu blogach. Dobrych zakończeń. Dobrze, że u Ciebie takowe się pojawiło. Wenyy, życzę wenyy i współczuje z powodu kotka i kłopotów rodzinnych. A jeżeli chodzi o mojego bloga, to jeszcze w tym tygodniu postaram sie coś dodać. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. To może zacznę od Twojej ,,przygody". Matko! Współczuję Ci. biedny kotek :( Rozumiem, że obecnie nie masz głowy. Podziwiam Cię za wytrwałość i upór, jak walczyłaś o życie tego stworzenia.

    Fajny pomysł na one-shota. Podobał mi się, był taki wzruszający ^^ Fajnie opisane uczucia bohaterów. Ogólnie podoba mi się Twoja twórczość i nie mogę się doczekać następnej notkie ^^

    A i przy okazji zapraszam do siebie http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/

    Chciałam coś jeszcze napisać, ale nie wiem co xP

    Pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, fajne . ^^
    Alee.. tak brat z bratem ? Hm.. to tak jakbym widziała ciebie i Ale. :D
    No, ale w sumie to ciekawe..
    i tak się zastanawiam .. kiedy dasz ten cholerny rozdział na tG?! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję, biedny kotek :( A więc jestem tu pierwszy raz i cieszę się, że akurat natrafiłam na one-shota ;D spodobał mi się pomysł o nastolatku, który zachowuje się jak dziecko :3 Ten Max nieźle wtopił z tym filmem xD ogólnie podobało mi się :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kazirodztwo, nie spodziewałem się (za to duży +), jednak jestem zauroczony owym one-shotem ^^ Super, jeszcze takie słodkie zakończenie. Bardzo mi się podoba! : 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety wiem co musiałaś czuć :(
    Nawet nie tak dawno miałem podobną sytuację. Ktoś otruł mojego pupila (4-letni kocur „Paskuda” ). Najbardziej boli mnie to, że nie pojechałem wraz z bratem do weterynarza, a po fakcie nie miałem dosyć odwagi aby pójść zobaczyć go ostatni raz.
    Myśl o tym tak, że zrobiłaś dobry uczynek, a kotek jest teraz w lepszym miejscu :)
    Ważniejsze jest, to co zrobiłaś. Większość ludzi prawdopodobnie poszłaby dalej udając, że nie widzą co się stało.

    Co do one-shota . Przyjemny. Happy Endy są zawsze najlepsze. Ja akurat w święta mam nieco inne wrażenie. Ludzie są jakoś tak bardziej ponurzy, ale to pewnie tylko takie wrażenie.
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy one shot *.*
    http://reality-is-like-my-dreams.blogspot.com zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę z bólem podpisać się pod Kocurem - moi sąsiedzi mieli dużo kotów i jedną kotkę. Mój kociak ją sobie... upodobał ku złości tamtych... a że sąsiadów mam powalonych, najpierw mojemu kotu przebili żebra gwoździem, potem złamali mu łapę, oblali ropą (łysiał), a na końcu przejechali... Nie mogłam tego zgłosić, bo jak? Przecież to mógł zrobić każdy.. taa, każdy.;/

    One shot dobry, ale nie podobały mi się dwie rzeczy. Pierwsza, to łzy młodszego brata. W pewnym momencie staje się odważny, nawet nieco lubieżny... a za moment płacze... Jak nie facet. I jeszcze jedno: " Od razu widać, że jesteśmy rodziną." - komentarz trochę nie pasujący do sytuacji. Taki powtarzalny i trochę hamujący akcję. Reszta była okej (pojawiło się kilka literówek, ale o nich wspominałaś.)

    Ps: Zapraszam na rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny one-shot. Zachęcił mnie on do przeczytania pozostałych opowiadań :3

    OdpowiedzUsuń
  11. To było przepiękne! Madz świetny styl pisania i cudowne pomysły. Dopiero dzisiaj znalazłam Twojego bloga i jestem absolutnie zakochana. <33
    -Neko

    OdpowiedzUsuń