środa, 28 grudnia 2016

Just love me 2


Przepraszam, Przepraszam, Przepraszam, Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam, Przepraszam, Przepraszam!!!
Ja wiem... Ja miałam wrócić tak dawno temu ....
Ja wiem...  I tak bardzo przepraszam !  Błagam o litość.
Ale jestem teraz xD Podobno lepiej późno niż wcale prawda ?... Prawda ?
Coraz bardziej w to powątpiewam....

W każdym razie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Taką ogromną nadzieję.
(Aczkolwiek nie obiecuję, że znowu nie zniknę z wiadomych względów ;p)
Mimo to dołożę wszelkich starań, by odzyskać wasze zaufanie ;)  A moją pierwszą kartą przetargową będzie Just Love Me ;*

To może jeszcze podzielę się z wami moim planem...
Zacznę od tego, że moja wena.. WRÓCIŁA ! Ostatnio co bym nie robiła to w głowie rodzą mi się nowe historie i wtedy zaczynam żałować, że ktoś nie może zapisywać moich myśli ...
NO ale ten.. odbiegłam od tematu xD
Just Love Me to KRÓTKIE opowiadanie. Dlatego zamierzam je najpierw skończyć,
Później planowałam skończyć blask ciemności bo praktycznie też jest bliżej końca niż szkoła życia, aczkolwiek dalej do niego daleko.. Więc te opowiadania będą się przeplatać ;D
W każdym razie z boku pojawi się informacja co będzie następne i kiedy. ;D
to chyba wszystko.. a przynajmniej tak mi się wydaje, więc powiem tylko jeszcze raz: PRZEPRASZAM!
I miłego czytania ;**




Dominic westchnął cicho i  skierował wzrok na sufit uważnie czytając treść cytatu. Przełknął głośno ślinę i ponownie popatrzył w oczy przyjaciela.
- Mogę ? - zapytał Jamie wyciągając rękę w stronę twarzy chłopaka.
Brunet nie odsunął się, ale też nie zrobił nic innego. Patrzył jedynie prosto w błękitne ślepia, a w jego głowie toczyła się wojna myśli. W tym czasie Jamie głaskał opuszkami palców gładki policzek przyjaciela, a później wplótł palce w jego włosy, ponownie się nad nim nachylając.
- Tylko raz. - szepnął cicho blondyn i złączył ich usta razem.
Dla Dominica było to bardzo dziwne doświadczenie. Matka natura obdarzyła go nieprzeciętnym wyglądem, tak więc już nie raz miał okazję  się z kimś całować, jednak do tej pory były to jedynie przedstawicielki płci pięknej. Starał się jednak nie myśleć o tym zbyt wiele i przymknął oczy odwzajemniając każdy z pocałunków, jakim obdarowywał go Jamie. Odsunął się dopiero, gdy blondyn wsunął mu dłoń pod koszulkę i zaczął masować jego tors.
- Nie mogę. - powiedział cicho uciekając spojrzeniem od błękitnych ślepi. - Jestem obolały.
Jamie popatrzył na niego ze smutkiem w oczach.
- Będziemy ostrożni. - powiedział z nutą nadziei w głosie.
- Nie. Jestem obolały.- odpowiedział odrobinę za szybko brunet, co nie umknęło uwadze błękitnookiego. - Nie mogę się zbyt wiele ruszać. - powiedział już spokojniej, próbując się wytłumaczyć.
Jamie już nic nie odpowiedział, a jedynie kiwnął głową na znak, że rozumie, po czym odsunął się od chłopaka i położył się do snu.
- Dobranoc. - powiedział cicho.
W jego głosie ciągle brzmiał smutek, jednak Dominic nic nie mógł z tym zrobić. Nie był gotowy na tak daleki krok w przód. Odetchnął cicho, jakby z ulgą. Dobrze, że miał przekonującą wymówkę.
- Dobranoc. - Odpowiedział odwracając się tyłem do blondyna.
Jamie patrzył jeszcze przez chwilę w jego plecy, po czym przysunął się do chłopaka i objął go delikatnie zamykając przy tym oczy. Brunet popatrzył w ścianę, zastanawiając się co ma zrobić. Westchnął cicho i splótł ich palce razem po czym zamknął oczy. Obaj zasnęli.

***
Z samego rana do pomieszczenia w którym spali chłopcy weszła rodzicielka Jamiego. Pozbierała wszystkie cichy walające się po całym pokoju, część z nich starannie złożyła i położyła na krześle przy biurku, a część wrzuciła do kosza na pranie. Popatrzyła w stronę łóżka i uśmiechnęła się lekko. Widok przytulonych chłopaków nie był dla niej niczym niezwykłym. Zawsze byli dla siebie jak bracia i jeden opiekował się drugim, gdy ten tego potrzebował. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze bardziej uświadamiając sobie, że właściwie to z czystym sumieniem mogłaby powiedzieć, że ma dwóch synów.
- No chłopcy... czas wstawać. - powiedziała spokojnym głosem podchodząc do posłania. - Musicie wyszykować się do szkoły. - dodała czochrając im włosy.
Jamie uchylił lekko zaspane powieki i mimowolnie uśmiechnął się widząc szczęśliwą twarz rodzicielki.
-Już wstaję. - wymruczał podnosząc się do siadu i szturchnął lekko Dominica, by go obudzić.
W rzeczywistości brunet nie spał już od dłuższej chwili, a jedynie leżał z zamkniętymi oczami rozmyślając o swoim życiu. 
- Już, już.. - burknął pod nosem i od razu wstał z łóżka, kierując się w stronę krzesła z poskładanymi ubraniami. Szybko odnalazł swoje rzeczy i powolnymi ruchami założył je na siebie na końcu wzdychając , jakby na znak, że to zadanie nie należało do łatwych.
Matka Jamiego patrzyła przez chwilę na bruneta, z a jej twarzy zniknął wcześniejszy uśmiech. - Ten chłopak bez ubrań zawsze wyglądał jakby wpadł do maszynki do mięsa. - przemknęło jej przez myśl po czym odwróciła się i skierowała w stronę kuchni ze smutną miną.
- Zaraz będzie śniadanie - rzuciła jeszcze wychodząc z pokoju na co obaj chłopcy przytaknęli.
Kobieta nigdy nie mogła zrozumieć, jak można tak traktować dziecko. Co prawda sama nie uważała się za matkę roku i doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że jej syn powinien mieć dużo lepsze warunki do życia, ale wiedziała również, że dokłada wszelkich starać by takowe mu właśnie zapewnić. Westchnęła ciężko kręcąc głową. Dobrze, że chłopcy mieli siebie na wzajem.
       Po kilku minutach zarówno Jamie, jak i Dominik weszli do kuchni, by zjeść swoją porcję śniadania. Blondyn patrzył ciągle na bruneta, który niezwykłą uwagę poświęcał dziś swojemu talerzowi. Jamie spodziewał się, że chłopak nie zapomni tak po prostu o wczorajszych wydarzeniach, ale miał też nadzieję, że nie odbiją się one na codzienności. Tymczasem brunet nie zerknął na niebieskookiego ani razu, ciągle uciekał gdzieś wzrokiem, nie odzywał się niepytany i zwiększał dystans między nim, a blondynem, jakby się bał, że ten go poparzy.
Po śniadaniu Jamie wrócił do pokoju, by spakować potrzebne rzeczy do plecaka, a następnie pożegnał się z mamą i wyszedł z mieszkania kierując się w stronę domu Domnica, który chwilę wcześniej wrócił do siebie.
- Gotowy? - zapytał jakby dla zasady blondyn widząc stojącego w drzwiach bruneta.
Ten jedynie kiwnął głową i zaczęli iść w stronę szkoły w milczeniu .
- Słuchaj - odezwał się nagle Jamie, mając już dość ciszy - Przepraszam ok? - zatrzymał się patrząc na bruneta, który zrobił to samo i pierwszy raz tego dnia skierował wzrok na niebieskie tęczówki. - Nie wiem co mnie podkusiło - ciągnął dalej nie widząc najmniejszej reakcji ze strony przyjaciela. - Wiem, że głupio zrobiłem, dlatego... - przerwał na chwile by wziąć głęboki oddech - może po prostu o tym zapomnimy? - uśmiechnął się sztucznie.
Dominik patrzył ciągle na blondyna bardzo uważnie, a gdy ten w końcu skończył mówić uśmiechnął się do niego ciepło, przybliżył do niego swoją twarz, tak że niemal stykali się nosami i powiedział:
- Nie. - po czym odwrócił się jakby nigdy nic i ruszył dalej w kierunku szkoły.
Jamie patrzył przez chwile w plecy oddalającego się od niego chłopka, po czym zaśmiał się pod nosem i podbiegł do niego.
To był dobry znak. Takie zachowanie oznaczało, że brunet wcale nie jest zły, a jedynie zastanawia się co z tym dalej zrobić. Blondyn w tym wypadku już się nie odzywał, tylko od czasu do czasu kierował wzrok na Dominica, który tak jak wcześniej nie zwracał na to najmniejszej uwagi.

***
Jamie, już po wszystkich swoich zajęciach skierował się w stronę stadionu, na którym w-f miał mieć teraz Dominic. Zgodnie z umową, jaka towarzyszyła im od kilku lat, ten, który kończy wcześniej musi czekać na drugiego.  Blondyn nigdy nie miał pomysłów gdzie mógłby zabić czas, tak więc zawsze przychodził pod salę w której Dominic miał lekcję. Gdy doszedł na miejsce, usiadł grzecznie na trybunach i patrzył w stronę klasy przyjaciela, która teraz znajdowała się kilka metrów od niego. Uśmiechnął się ciepło widząc oczy bruneta, które spoczęły na jego twarzy, na co ten mu pomachał. 
- No dobra!!! Gramy w piłkę, podzielcie się! -  ryknął nauczyciel, krzyżując ręce na piersi.
Cała klasa w mgnieniu oka stworzyła dwa składy, po czym popatrzyła na nauczyciela jakby na znak, że są gotowi. 
- Przynajmniej to potraficie zrobić - powiedział trener z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. W całej szkole Pan White słynął ze swojego okropnego charakteru. Zawsze krzyczał, nigdy nie odpuszczał, zawsze wymagał zbyt wiele i ogólnie mówić zawsze wyżywał się na uczniach. Część do tego przywyknęła i przestała zwracać na to jakąkolwiek uwagę, a część trzęsła portami na samą myśl o zajęciach z tym gościem. 
- Zapomniałem szarf - mruknął pod nosem nauczyciel - Ale na szczęście panienkami nie jesteśmy ! - krzyknął jakby z wyższością i rozejrzał się po obu grypach - Tak więc lewa strona ściąga koszulki. 
Większość bez problemu ściągnęła górną część garderoby, jednak byli też tacy, którzy narzekali pod nosem ale koniec końców również wykonali polecenie.  Wszyscy poza Dominikiem, który podszedł do trenera i poprosił o zmianę drużyny.  Ten popatrzył na niego jak na idiotę, a jego twarz przyjęła groźny wyraz. 
- Nie bądź taką cipą ! - ryknął nauczyciel, przez co cała klasa popatrzyła w ich stronę przerywając wszelkie rozmowy. Niewielka część wiedziała, jaka sytuacja panuje w domu chłopaka więc nie odzywali się, a ich twarze jakby posmutniały, natomiast większość zaśmiała się słysząc słowa trenera. 
- W takim razie nie będę grał - powiedział spokojnie brunet i zaczął wymijać trenera.
Ten jednak złapał chłopaka za koszulkę, by ją ściągnąć przeklinając pod nosem coś o braku szacunku, a Dominic zaczął się szarpać i krzyczeć na cały głos przez co wszyscy ludzie na całym boisku zwrócili na nich uwagę, 
-No szczeniaku nie szarp się! - wrzasnął nauczyciel siłując się z chłopakiem.
Na ten widok Jamie zaczął biec w stronę nauczyciela by pomóc przyjacielowi, niestety nie zdążył bo trener zdołał się już uporać z brunetem i zdjął z niego koszulkę, a wtedy wszyscy zamarli. Nawet Jamie zamiast biec, zwolnił tępo do powolnego marszu i wyciągnął rękę w stronę przyjaciela jakby miało to w czymś pomóc. Dominic rozejrzał się dookoła, a gdy dostrzegł te wszystkie oczy wpatrujące się w niego, w jego własnych oczach zebrały się łzy. 
- Nienawidzę Cię. - szepnął w stronę nauczyciela, który stał nieruchomo, jakby nie wiedząc co się dzieję. - Nienawidzę Cię !!! - wrzasnął tym razem na cały głos i zaczął biec w stronę bramy. 
Jamie widząc to pobiegł za nim ile sił w nogach, a gdy mijał nauczyciela wyprzeklinał go, zupełnie się nie przejmując, tym, że wszyscy dookoła to słyszą i że może mieć przez to niemałe kłopoty. 
  Niedaleko za bramą stadionu, Jamiemu udało się złapać bruneta, co widocznie mu się nie spodobało, bo zaczął się wyrywać i zachodzić się z płaczu. 
- To tylko ja - powiedział z największa delikatnością, na jaką było go stać i przytulił do siebie Dominica. - Już dobrze, to tylko ja. - Powtórzył dostrzegając, że na te słowa brunet przestaje się wyrywać. - Spokojnie. 
Siedzieli tak na ziemi. Jamie przytulał Dominica, masując go delikatnie po skrawku ramienia na którym nie było większych ran, a wszyscy ludzie z boiska zebrali sie pod bramą patrząc na nich. Nawet trener ze zmieszaną miną stał z koszulką chłopaka w ręce i zupełnie nie wiedział co robić. Gdy w końcu postanowił i już ruszył w stronę chłopaka, Jamie odwrócił się do niego i spiorunował go wręcz spojrzeniem, na co trener od razu się cofnął i znów zginął w tłumie uczniów. 
- Ja...Jamie? -  wydukał cicho Dominic, powoli się uspokajając, choć z jego oczu ciągle wylewały się łzy. 
- Już. - powiedział spokojnie odsuwając się lekko od przyjaciela. Zdjął z siebie swoją koszulkę i pomógł ją ubrać brunetowi po czym uśmiechnął się do niego delikatnie i znów przytulił. 
Znali się już tak długo. W normalnych warunkach Jamie zawsze uważał, że to całe "rozumienie się bez słów" to nic niezwykłego. Gdy spędza się razem tyle czasu, to normalne, że można nauczyć się reakcji drugiej osoby. Jednak w sytuacjach takich jak te, umiejętność ta była wręcz niezwykła i blondyn był z siebie dumny, że tak doskonale się rozumie z przyjacielem. 
     Oczy Dominica ponownie się podniosły by spojrzeć w niebieskie ślepia blondyna. 
- Pójdę po twoje rzeczy - szepnął Jamie ponownie przewidując słowa przyjaciela. 
Podniósł się z ziemi pomagając Dominicowi wstać i zaprowadził go pod ścianę, o którą brunet się oparł po czy skierował w stronę szatni, a mijając bramę syknął na tyle głośno by wszyscy usłyszeli:
-Jeśli ktoś do niego podejdzie, zabiję. - sam się zdziwił, że jego głos może być tak złowieszczy. Bo gdyby nie fakt, że on to powiedział sam by się wystraszył. Nie patrząc na nikogo dookoła poszedł do szatni, by po chwili wrócić do Dominicka z jego i swoim plecakiem. 
- Wracamy ? - zapytał patrząc na bruneta z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Ten jedynie pokręcił głową i ruszył przed siebie, na co blondyn uśmiechnął się znów i wyciągnął telefon z kieszeni, by napisać SMS do swojej rodzicielki. 
          Spóźnimy się.
          Nie czekaj na nas z obiadem. 
         Mały incydent, opowiem Ci później 

Po niemalże godzinnym spacerze chłopcy w końcu dotarli do celu którym był, mały zapomniany przez większość osób z okolicy park. Przez to że nikt tu nie zaglądał, wszystko było bardzo zaniedbane mimo to, dla obu chłopców było to bardzo ważne miejsce, przez to często tutaj wracali, zwłaszcza, gdy któryś z nich miał problem. Dominic usiadł w małej drewnianej chatce, która wyglądała jak zwykły trójkąt pozbijany z gałęzi drzew, z dwiema wąskimi ławkami przy jego bokach. Jamie patrzył przez chwilę na bruneta, po czym dołączył do niego w chatce i rozglądnął się dookoła. Nic się tu nie zmieniło. 
- Pamiętasz ? - mruknął Dominic patrząc na huśtawkę, w której niegdyś razem się bawili. 
Jamie skierował wzrok w tamtą stronę i uśmiechnął się na same wspomnienia. Pamiętał wszystko, co się działo, od pierwszego spotkania. Dominic był jego pierwszym i ostatnim przyjacielem. 
- Głupie pytanie.  - odpowiedział z uśmiechem na twarzy, kierując swój wzrok na bruneta. 
- Zawsze się zastanawiałem... - urwał na chwilę zamykając swoje ciemne oczy - dlaczego ja? - otworzył ślepia i spojrzał na blondyna. - Wokół było tyle osób. Czemu wtedy podszedłeś właśnie do mnie?
         Dominik po dziś dzień pamiętał tamtą chwilę, jakby miała miejsce wczoraj. 
Pamiętał gdy siedział na ławce w tym właśnie parku, a wszystkie inne dzieci beztrosko się bawiły.
Pamiętał, że właśnie tego dnia ojciec pierwszy raz poniósł na niego rękę. 
Pamiętał swojego siniaka na policzku. 
I pamiętał jego... Małego chłopca o przydługawych blond włosach, który podszedł do niego jakby nigdy nic i wyciągnął do niego dłoń.
- Jestem Jamie, - uśmiechnął się szeroko - zostaniemy przyjaciółmi?
Niby zwykła rzecz... a jednak mały Dominic tak bardzo tego wtedy potrzebował. I choć zwykle był dość zgryźliwy i nieufny, to tego jednego dnia złapał dłoń chłopca patrząc mu dzielnie w oczy. 
- Bądźmy przyjaciółmi. - odpowiedział pewnie i odwzajemnił uśmiech. 


3 komentarze:

  1. Wiedziałem, że kiedyś wrócisz. I muszę Cię opieprzyć. Czekałem za długo!

    Mimo to... Cieszę się, że jesteś i znów mogę umilić sobie wieczory twoimi opowiadaniami.

    Niby napisałaś, że nie możesz obiecać, że znów nie znikniesz, ale proszę, nie znikaj...

    -Gerard-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że ktoś jednak czekał xD i wiem wiem.. To było tak bardzo dłuugo. Przepraszam! Postanawiam poprawę;D
      No i jak już zauważyłeś, nie mogę obiecać że nie zniknę, ale mogę za to obiecać że postaram się by do tego nie doszło ;D

      Usuń
  2. Hej,
    ojć, biedny Dominik, ale Jamie daje mu wsparcie, co za nauczyciel...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń